Cześć :) dziś wywiad Gorillaz "Strategiczny Plan" :D
Murdoc: Podaj
mi ogień, proszę.
Ale tutaj nie można palić.
Murdoc: Ja mogę.
Popatrz (zapala papierosa).
Co robiliście przez ten
cały czas od wydania debiutu??
Murdoc:Cóż, po
powrocie z amerykańskiego tournee w 2002 roku staraliśmy się
napisać jakieś piosenki, ale za bardzo nam to nie szło. Ostatni
koncert zagraliśmy w lipcu 2002 roku w Portugalii, a później
skoncentrowaliśmy się na filmie o Gorillaz.
2-D: W Ameryce dostaliśmy
tak dużo ofert stworzenia filmu, że byłoby grzechem ich nie
wykorzystać.
Murdoc: I w ten sposób
wynajęliśmy wielki dom w Hollywood, wśród tych słynnych wzgórz.
W rodku miejsca, gdzie kręci się cały przemysł filmowy. Ale
okazało się, że jest tam mnóstwo rzeczy, które nas rozpraszały,
jeśli wiesz, o czym mówię...
Russell: A do tego negocjacje w sprawie filmu trwały wieki.
Murdoc:To było takie
nudne.
Russel: Wpadliśmy w
wir prób, spotkań, zatwierdzania scenariuszy i tego typu rzeczy.
Noodle: Scenariusz nie
został skończony. Ludzie, którzy go pisali myśleli, że tworzą
ironiczny film na temat współczesnej popkultury. Wyglądało to w
ten sposób, że czwórka głównych bohaterów zwanych Gorillaz
wikła się w serię nieprawdopodobnych zdarzeń. Ale tak naprawdę
nie za bardzo im to wychodziło. To znaczy autorom scenariusza.
Murdoc: Noodle, obudź
nas, kiedy skończysz mówić.
Russel: Wydaje mi się,
że chcieli stworzyć nowoczesną, animowaną wersję filmu zespołu
Monkees "Head".
Murdoc: Poza tym osoba,
która miała zagrać mnie, był wzięta z jakiegoś oddziału
geriatrii. To było naprawdę poniżające. I do tego ten osobnik
śmierdział. Wydaje mi się, że to mógł być nawet Robert Downey
Senior! Dobijał już do 70.
Russel: A czy zerkałeś
ostatnio do lusterka?
Murdoc: Słuchaj koleś!
Wiem, że już nie jestem młodzieniaszkiem, ale nie wyglądam aż
tak źle! A te zmarszczki na twarzy są od śmiechu.
Russel: Mam nadzieję,
że mnie w tym momencie się nie porobią od tego, co ty wygadujesz.
Nieważne. Wracając do filmu, to sytuacja nie wyglądała najlepiej.
Nikt właściwie nie był skoncentrowany na produkcji. 2D nie
potrafił odróżnić filmu od rzeczywistości. Murdoca wywalili z
posiadłości Playboy'a, bo zwinął kilka popielniczek.
Postanowiliśmy w tej sytuacji,
że zrobimy sobie przerwę i odpoczniemy od całego zamieszania
Noodle: To był prosta
droga do samobójstwa.
Murdoc: Zatem kiedy
zorientowaliśmy, że lejemy pod wiatr, postanowiliśmy sobie zrobić
przerwę. Ja wybrałem się od razu na południe Meksyku. Ale
pojawiły się problemy z moimi finansami, że tak to ujmę, i
zostałem oskarżony o...
Russel: Używał
fałszywych czeków w meksykańskich burdelach!
Murdoc: Tak, ale to było
fantastyczne miejsce, fantastyczna obsługa. Tęsknie za spędzonymi
tam dniami.
Russel: Złapali go, jak
płacił dziewczynom fałszywymi czekami. W konsekwencji Murdoc
znalazł
się w
więzieniu.
Murdoc: Dobra, wystarczy
już tego Russel! Aco ty porabiałeś? Wylądowałeś w piwnicy u
Ike'a Turnera. Ike'a Turnera, rozumiesz? Trochę chyba cię
pokręciło, nieprawda Russ?
Russel: Cóż, ten ktoś
rzeczywiście wyglądał jak Ike Turner. Pracowałem nad solowym
albumem, ale raczej wyglądało to w ten sposób, że to album
pracował nade mną. To był dziwny okres. Kiedy przez długi czas
pracujesz z grupą ludzi, a później w momencie zostajesz sam, to
wywołuje to lekki szok. Wydaje mi się, że miałem lekkie załamanie
nerwowe.
Straciłem jednego z moich
najlepszych przyjaciół. Miał na imię Del i mieszkał we mnie. Był
duszkiem. Każdy utwór, który pisałem, stawał się halucynacją.
A później ta halucynacja starała się skomponować piosenkę i...
Murdoc: Może lepiej nie
rozmawiajmy o tym, dobrze? Tak czy inaczej, po 18 miesiącach
spędzonych w pierdlu w Tijuanie stwierdziłem, że mam dość i
(przechodzi na hiszpański akcent) z lekką pomocą moich
meksykańskich przyjaciół znalazłem się z powrotem w starej,
dobrej Anglii. Na razie mam dosyć Ameryki Południowej. Więzienne
żarcie jest wstrętne. Już nigdy w życiu nie tknę burrito.
2-D: I pewnie wciąż
boisz się schylać po mydło, prawda?
Murdoc: Zamknij się
gnojku! Kiedy wróciłem do Anglii, spotkałem się z Noodle, która
wróciła właśnie z rodzinnej Japonii. Zaczęła już pracę nad
nową płytą.
Noodle: Byłam w Japonii
jakiś rok. Starałam się poznać moją przeszłość, która wciąż
stanowi dla mnie tajemnicę. Wiesz, miałam amnezję i staram się
dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. I dlaczego na przykład
potrafię płynnie mówić po angielsku.
Odnowiona powróciłam do
Anglii i zaczęłam tworzyć podwaliny pod nowy album Gorillaz.
Jednak w Kong Studios, gdzie mieszkamy i nagrywamy, przez długi czas
nikogo nie było. Budynek stał pusty. To znaczy włamano się do
niego, a w kątach leżały trupy.
Murdoc: Więc kiedy
wróciliśmy, zajęło nam trochę czasu, żeby doprowadzić sprawy
do porządku. Zrozum nas. Sześć czy siedem trupów leżących w
kącie twojego pokoju może cię naprawdę rozkojarzyć.
2-D: Żartujesz!
Murdoc: Nieważne, w
naszych studiach leżały gnijące zwłoki...
2-D: To tłumaczyłoby
smród, jaki tam panuje.
A co ty 2-D porabiałeś
podczas wakacji?
2-D: Siedziałem w Los
Angeles. Pomieszkiwałem u Britt Eckland. Ale ona jest walnięta.
Biega nago po mieszkaniu, robi mnóstwo hałasu w nocy. Nie mogłem
zmrużyć oka! Postanowiłem wrócić do mieszkania ojca na wschodnim
wybrzeżu Anglii.
Pracowałem tam trochę i to
dało mi pewności siebie. Ćwiczyłem też swój głos. Nie chcę
być kolejną marionetką Murdoca. To dyktator, nie mam zamiaru go
więcej słuchać.
Murdoc: Co? Podaj mi tę
popielniczkę! Natychmiast!
2-D: Oczywiście proszę
pana. Oto ona.
Nagraliście większość
muzyki w Kong Studios, które należą do was. Jak znaleźliście ten
budynek?
Murdoc: Odkryłem go
jeszcze w 1999 roku. Szukałem taniego lokum na studio w internecie.
Znalazłem ten budynek, który leży w Essex. Dopiero po roku
odkryliśmy prawdę o tym miejscu...
2-D: Okropne.
Murdoc: Pierwotnie w tym
miejscu spotykali się druidzi. Wybrali je, ponieważ krzyżowały
się tam prądy tajemnej, mrocznej mocy. Podczas zarazy w 1665 roku
wykopano tam zbiorową mogiłę dla biednych ludzi, na której
później powstał budynek.
2-D: Ubogich?
Murdoc: Tak, biedaków.
Tam właśnie znajduje się nasze studio. A obok, co gorsza, mamy
wysypisko śmieci i odpadów. Największe w całej Anglii. Kiedy robi
się gorąco, smród jest po prostu nie do zniesienia!
Poprzednimi właścicielami
byli członkowie gangu motocyklowego, którzy nazywali siebie
"Wędrowcami", ale z niejasnych przyczyn postanowili osiąść
właśnie w tym miejscu. Pewnej nocy ktoś podpalił budynek, gdy
spali. Wszyscy zwęglili się do kości (śmiech)! Ale nikt
nam o tym nie powiedział, gdy kupowaliśmy ten budynek.
Russel: To miejsce jest
po prostu wypełnione złymi duchami i chorymi wibracjami!
Murdoc: Ale
odmalowaliśmy je, powiesiliśmy kilka plakatów i wygląda naprawdę
nieźle. I poza tym mamy podgrzewaną podłogę. Nie jest tak,
źle. Prawda dzieciaki?
Reszta: Hmm...
Noodle: To miejsce jest
naszym domem, naszym studiem i generalną kwaterą Gorillaz. Ludzie
mogą nas zobaczyć i robić mnóstwo rzeczy. W każdym pomieszczeniu
znajdują się kamery. Fani mogą pograć na naszych instrumentach i
porozmawiać z innymi ludźmi.
Russel: Poza tym fani
mogą nam przesyłać swoje nagrania, rysunki, animacje i filmy.
2-D: Można także zajrzeć do naszych sypialni.
Murdoc: A po jaką
cholerę ktoś miałby zaglądać do twojej sypialni?
Russel: Wydaliśmy
mnóstwo kasy na remont i rozbudowanie tego miejsca. Niestety, kiedy
nas tam nie było, ktoś włamał się do środka i powypisywał
sprayem niefajne rzeczy na Murdoca.
2-D: Na przykład "Murdoc
to ku**s" albo...
Murdoc: Zamknij się
półgłówku. Wciąż masz doła z powodu rozpadu Busted?
Russel: Poza tym nasz
producent Dangermouse znalazł podziemne sale, które były nie
używane przez lata. Trochę jest tam wstrętnie...
Murdoc: Suszy mnie. Nie
ma tu gdzieś piwa, koleś?
Jak długo nagrywaliście
nowy album?
Murdoc: Noodle rozpoczęła pracę nad nową płytą, gdy reszta była... niedostępna że tak to ujmę. Na szczęście dla niej zostawiłem ścisłe instrukcje dotyczące brzmienia nowej płyty.
2-D: Ale na tej taśmie
było tylko twoje fałszowanie!
Russel: Bez dwóch zdań
to Noodle skomponowała ten album od początku do końca. Murdoc może
się przechwalać, ale tak naprawdę to jest jej płyta.
Noodle: Rozpoczęłam
nagrywać album na początku 2004 roku. Gdzieś w okolicach marca. Po
prostu zaczęłam nagrywać jakieś szkice na moim czterośladzie.
Kiedy stworzyłam już coś, co uznałam za brzmieniowy kierunkowskaz
dla nowej płyty, rozpoczęłam ubarwianie tego melodiami, słowami i
dźwiękami. Kompozycje zaczęły nabierać kształtu, piosenki
pokazywały swoje prawdziwe oblicze.
Wciąż jednak brakowało im
życia. Były na etapie "świetnych piosenek", ale wciąż
czekała je długa droga do stacji "magiczne utwory".
Wtedy właśnie usłyszałam o
DangerMouse. Jego płyta "Grey Album" zrobiła na mnie
piorunujące wrażenie. Ściągnęłam ją z internetu i powaliła
mnie. To pomieszanie piosenek The Beatles z utworami Jay'a-Z. To było
z jednej strony bardzo twórcze, ale również dziecinne. Odważnie i
nie mające szacunku dla tradycyjnego spojrzenia na muzykę. Coś, co
w mojej opinii idealnie pasuje do Gorillaz.
2-D: I co się później stało?
Noodle: Cóż, zajęło
mi trochę czasu przekonanie go, by zaczął pracować z nami...
Russel: W tamtym czasie
DangerMouse relaksował się na jakiejś tropikalnej wyspie, wydając
całą kasę zarobioną na "Grey Album".
Murdoc: Nie miał w
ogóle ochoty ruszać się stamtąd do deszczowego, zapyziałego
Essex, gdzie znajduje się nasze studio. Nie mam pojęcia dlaczego.
2-D: Ja również.
Murdoc: Ale na szczęście
(po niemiecku) Gorillaz mają swoje metody, by przekonać cię
do współpracy.
Russel: Cicho!
Noodle: Kiedy już
DangerMouse pojawił się w studiu, prace nabrały tempa. Gdzieś w
czerwcu 2004 roku rozpoczęliśmy ostateczny miks materiału.
Murdoc: Polegało to głównie na grze w tenisa stołowego i słuchaniu starych płyt z muzyką electro.
Noodle: Sesja stała się
bardzo intensywna. DangerMouse jest niesamowity. Działa
instynktownie. Szuka w utworze duszy i wokół niej buduje wszystkie
dźwięki. W ten sposób nagrywaliśmy naszą płytę.
Do studia zaczęli przybywać
także inni artyści, których postanowiliśmy zaprosić do nagrań.
Jednym z warunków było to, że musieli stawić się w Kong Studios
osobiście.
Russel: Skończyło się
to tak, że większość z nich nagrywała swoje partie przez
telefony komórkowe.
Murdoc: Ja pojawiłem
się w studiu osobiście! Fakt, że dopiero koło października...
Ale 2D pojawił się jeszcze później!
2-D: Witam!
Russel: Noodle i
DangerMouse zwołali wszystkich Gorillaz do studia. 2D dorzucił
wokale, Murdoc coś tam dograł na basie. Generalnie jednak nie
chcieli nam zaprezentować efektów naszej pracy. Właściwie to
żaden z nas nie słyszał całej płyty.
Noodle: Kiedy mieliśmy
już wszystko, co było nam potrzebne, przenieśliśmy się do studia
Pierce Rooms w zachodnim Londynie. Tam właśnie dołożyliśmy
ostatnie nagrywki i zrobiliśmy ostateczny miks.
Murdoc: Jestem strasznie
znudzony. Może ktoś wyskoczy na krechę? (wychodzi)
Russel: Możesz się
zamknąć?
Noodle: Tam też dokonaliśmy selekcji materiału. Część piosenek po prostu nie pasowała do koncepcji albumu i została odrzucona.
Russel: A w styczniu 2005 roku płyta została poddana produkcji w Nowym Yorku
Murdoc: (Wraca już z
powrotem) Efekt jest rewelacyjny. Wszystko brzmi w ten sposób, w
jaki sobie to zaplanowałem. Dobrze, że Noodle mnie słuchała we
wszystkim.
Jak bardzo ta płyta różni się od waszego debiutu?
Russel: Głównie tym,
że za tamten materiał odpowiedzialny był Murdoc. A teraz wszystkie
piosenki napisała Noodle.
Murdoc: (wycierając
sobie nos) Stary, przecież siedziałem w pierdlu. Nie miałem
tam możliwości komponowania!
Russel: Jako dzieło sztuki "Demon Days" różni się zasadniczo od "Gorillaz". Płyta jest bardziej zwięzła i jednolita. Bo podczas nagrywania debiutu musieliśmy się jeszcze wiele uczyć. "Gorillaz" odniósł olbrzymi sukces, który miał także wpływ na nas. Zależało nam bardzo, by druga płyta różniła się od pierwszej. Nie chcieliśmy się powtarzać. Musieliśmy zmienić nasz cel. Statystycznie płyta jest cięższa, mroczniejsza i bardziej taneczna. Znajdziecie na niej hip-hop, rocka, funky i mnóstwo innych stylów, które nas inspirują. Poza tym wykorzystaliśmy całą masę dziwnych instrumentów, które idealnie współpracują z całym konceptem albumu.
Murdoc: Który swoją
drogą jest dosyć dziwny.
Russel: Poprzednio
staraliśmy się stworzyć coś nowego. Tym razem zależało nam
bardziej na udowodnieniu, że to co stworzyliśmy ostatnio, ma
ponadczasową wartość. Że Gorillaz mają swoje brzmienie i
wrażliwość, a sukces pierwszej płyty nie był przypadkowy.
Murdoc: Przecież każdy
debil może nagrać przebój. 2-D jest tego najlepszym przykładem.
Russel: Trzeba wykazać
się prawdziwym talentem i duszą, by ciągnąć to dalej i odnosić
sukcesy.
Murdoc: Muszę przyznać,
że ja gdzieś zagubiłem te dwie rzeczy...
Russel: Tak naprawdę zobaczymy jak jesteśmy dobrzy, przy siódmym albumie. To będzie prawdziwy test. Wiele wspaniałych zespołów rozpadło się za szybko. A prawdziwą sztuką jest rozpaść jeszcze szybciej i zejść się ponownie z nowymi siłami i pomysłami. Tej koncepcji poddana jest muzyka, która charakter mrocznego optymizmu. To takie pogańskie electro. Więcej w nim basu, ale mniej dubu. Postawiliśmy na hip-hop. Poza tym muzyka nie straciła swojego brytyjskiego charakteru. Trochę humanistycznych dźwięków i pastorskiej duszy. O ile w ogóle ma jakiś sens.
Murdoc: Nie za bardzo
(pociąga nosem).
2-D: To tak, jakby ktoś
wziął pierwszy album i go pokolorował.
Noodle: Dusza tej płyty
odzwierciedla czasy w jakich żyjemy, miejsce w którym została
nagrana i klimat, jaki panuje na świecie. W konsekwencji te kolory
są cięższe, głębsze i ciemniejsze. Ale rytmy są czystsze,
celniejsze i bezlitosne. Ta muzyka ma świadomość.
Russel: Będąc
dzieciakiem zasłuchiwałem się w Public Enemy, którzy łączyli
wartościowy i poważny przekaz z zabawą i rozrywką. Zaangażowane
teksty Chucka D obok wygłupów Falvor Flava, który nosił na szyi
zegarki wielkości płyt analogowych.
2-D: Ja dorosłem
słuchając Wire, Magazine i The Clash. Wspaniałe piosenki, świetne
rytmy i celne teksty.
Murdoc: Przecież ty
nigdy nie dorosłeś, przygłupie. Jesteś jak pięciolatek, który
przypadkowo znalazł się w ciele anorektyczki o niebieskich włosach.
Noodle: Nagrywanie płyty to była niezła szkoła. Efekt jest
dokumentem tej podróży, która była w pewnym sensie naszym celem.
Kto dokonał wyboru piosenki
"Feel Good Inc." na pierwszego singla?
Russel: Dokonali tego
demokratycznie wszyscy Gorillaz. Głosowaliśmy.
Murdoc: Tradycyjnie mój
głos znaczył tyle, co dwa głosy 2-D.
Noodle: Okazało się że dokonaliśmy dobrego wyboru. Piosenka być może nie reprezentuje w pełni zawartości "Demon Days", ale na pewno jest dobrym ambasadorem tej płyty.
2-D: Masz pojęcie, o
czym ona mówi?
Murdoc: Ani trochę.
Na płycie pojawiło się
pokaźne grono gości. Jak doszło do tego, że zostali zaproszeni do
nagrania?
Noodle: Kilka osób
zaprosiliśmy sami. Inne same się wprosiły. DangerMouse dodatkowo
zaproponował nam swoich znajomych. To bardzo wartościujące, kiedy
okazuje się, że ludzie, których szanujesz, są fanami twojego
zespołu.
Murdoc: Na przykład
Shaun Ryder z Happy Mondays to mój stary znajomy. Mamy wspólne
zainteresowania.
2-D: Jakie na przykład?
Murdoc: Nie mogę o nich
publicznie rozmawiać.
Czy wyruszycie tym razem w
trasę koncertową?
Russel: Było by cudownie, gdybyśmy mogli pokazać na trasie to wszystko, co chcemy przekazać na płycie. Ale nie wiem czy to jest możliwe. Na pewno ta trasa będzie się różniła od poprzedniej.
Murdoc: Tak! Gorillaz na
trasie to jest to! Dopiero wtedy można powiedzieć, że jesteśmy
prawdziwym zespołem. Hej, dziewczyny! Oczekujecie mnie w swoim
mieście. A chłopaków zostawcie w domu!
Trasy są naprawdę
ekscytujące. Ale musisz na siebie uważać. Po koncertach spotykamy
wiele interesujących osób. Jednak zawsze znajdzie się jakiś
wariat albo podglądacz.
Russel: Tak, wszyscy są
podekscytowani, gdy w mieście pojawia się interesujący spektakl.
Nawet jeśli jest to tylko występ kilkumetrowych animowanych
postaci.
Murdoc: Widziałeś nasz
występ na rozdaniu Brit Awards? To było coś.
Russel: Krążyły
plotki, że graliśmy za specjalnym ekranem. Tym razem mamy zamiar
przygotować coś naprawdę specjalnego. Opadną wam szczęki!
Pracujemy nad specjalnymi technologiami.
Noodle: Ale zajmuje to
mnóstwo czasu i jest trudne do zrealizowania.
2-D: Zwłaszcza, kiedy
musisz jednocześnie grać na instrumencie i śpiewać.
Murdoc: Byłoby
wspaniale znów wyruszyć w trasę. Muszę dodać, że Russell to
najlepszy perkusista na świecie.
Noodle: Tak, to prawda.
To najpewniej najlepszy bębniarz w historii tego instrumentu!
Russel: Dzięki.
Czy kiedykolwiek
myśleliście, że wasza pierwsza płyta odniesie taki sukces?
Murdoc: Oczywiście!
Gdyby płyta się nie sprzedała i nie zrobiła ze mnie światowej
gwiazdy, byłbym lekko wkurzony. Tak czy
inaczej nagrywanie płyty i wydawanie jej jest podobne do stawiania
pieniędzy na konia, który na pewno nie wygra wyścigu. Nie
bralibyśmy się za to, gdybyśmy nie wiedzieli, że osiągniemy
sukces.
Russel: Wiesz Murdoc,
niektórzy nagrywają płyty, ponieważ po prostu kochają muzykę. I
to, czy ona się sprzeda, czy też nie nie gra żadnej roli.
Murdoc: Naprawdę?
Trochę to dla mnie bez sensu...
Noodle: Od pierwszego
momentu, kiedy nasza czwórka zaczęła ze sobą grać, wiedzieliśmy,
że tworzymy coś wyjątkowego. Specjalnego. I w żadnym wypadku moje
słowa nie są nadużyciem.
Byliśmy tak podekscytowani
naszą pierwszą próbą, jak publiczność na naszych koncertach. To
był ekskluzywny, prywatny występ, który jak najszybciej chcieliśmy
zaprezentować ludziom.
A wiecie dlaczego wasza
płyta odniosła taki sukces?
Murdoc: Odpowiedź jest
prosta. Moja niesamowita gra na basie, nieprawdopodobny talent i
umiejętności kompozytorskie oraz oryginalny wygląd. Muszę dodać
jeszcze do tego moją umowę z szatanem. Belzebubem we własnej
osobie. Faust to imię, które otrzymałem na chrzcinach.
Poza tym konkurencja był
beznadziejna! Byli naprawdę poniżej krytyki. A my mieliśmy
strategiczny plan. Muzyka, wygląd, teledyski i okładki płyt i
singli. Wszystko było fantastyczne!
Noodle: Większość
osób chce być w zespole i w ten sposób trafić na karty historii
muzyki. My się temu przeciwstawiamy. Chcemy iść do przodu. Reszcie
zależy tylko na byciu w zespole. Kropka.
Russel: Wydaje mi się,
że stworzyliśmy własny styl z kombinacji, która podoba się
ludziom. Lubią naszą muzykę, bo jest po prostu dobra.
2-D: Nikt tego wcześniej
nie dokonał. Poza tym jestem rewelacyjnym wokalistą.
Kiedy po raz pierwszy do was
dotarło, że jesteście gwiazdami?
Murdoc: Była taka akcja, którą doskonale pamiętam. Byłem na przyjęciu u Jacka Nicholsona, na którym były same gwiazdy. I postanowiłem zrobić mój stary numer z hot dogiem. Wziąłem bułkę i włożyłem do niej parówę i obficie polałem ketchupem i musztardą. I stoję tak przy stoliku. Za chwilę podeszła do mnie Alanis Morissete i wzięła go do ręki. Stara się go podnieść z talerza, ale jej kompletnie nie wychodzi. Więc krzyczę do niej " Tak Alanis, mocniej. Musisz mocniej ciągnąć! Chwyć go porządnie!". Robiłem ten numer kilkaset
razy. I zawsze po takiej akcji wywalano mnie z przyjęcia i
dostawałem jeszcze nieźle po ryju. A tutaj niespodzianka! Wszyscy
zamilkli i po chwili zaczęli się śmiać. Nawet Alanis się
uśmiechnęła! Czujesz? Dotarło do niej, że złapałem ją na ten
stary chwyt. A do mnie dotarło, że jestem prawdziwą gwiazdą!
2-D: I co? Zjadła tego
hot doga?
Murdoc: (po chwili
milczenia) W pewnym sensie...
W tym momencie Murdockowi
zadzwonił telefon komórkowy. Dzwonkiem było "Smoke On The
Water" Deep Purple. Głos w słuchawce, o hiszpańskim akcencie,
krzyczał do Murdocka. Wyraźnie chodziło o pieniądze...
Murdoc: Ach, to ty!
Słuchaj Pedro, ty dupku. Teraz mam wywiad i nie mam czasu z tobą
rozmawiać.
Russel: Kto to był?
Murdoc: Pomyłka.
Idziemy do knajpy? Kto ostatni, ten stawia!
2D: I co? Zjadła tego hot doga?
Murdoc: (po chwili milczenia) W pewnym sensie...
W tym momencie Murdockowi zadzwonił telefon komórkowy. Dzwonkiem
było "Smoke On The Water" Deep Purple. Głos w słuchawce, o hiszpańskim
akcencie, krzyczał do Murdocka. Wyraźnie chodziło o pieniądze...
Murdoc: Ach, to ty! Słuchaj Pedro, ty dupku. Teraz mam wywiad i nie mam czasu z tobą rozmawiać.
Russell: Kto to był?
Murdoc: Pomyłka. Idziemy do knajpy? Kto ostatni, ten stawia!
(Na podstawie materiałów promocyjnych wytwórni EMI)
Czytaj
wiÄcej na
http://muzyka.interia.pl/wywiady/wywiad/news/strategiczny-plan,845833,3650,9?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
2D: I co? Zjadła tego hot doga?
Murdoc: (po chwili milczenia) W pewnym sensie...
W tym momencie Murdockowi zadzwonił telefon komórkowy. Dzwonkiem
było "Smoke On The Water" Deep Purple. Głos w słuchawce, o hiszpańskim
akcencie, krzyczał do Murdocka. Wyraźnie chodziło o pieniądze...
Murdoc: Ach, to ty! Słuchaj Pedro, ty dupku. Teraz mam wywiad i nie mam czasu z tobą rozmawiać.
Russell: Kto to był?
Murdoc: Pomyłka. Idziemy do knajpy? Kto ostatni, ten stawia!
(Na podstawie materiałów promocyjnych wytwórni EMI)
Czytaj
wiÄcej na
http://muzyka.interia.pl/wywiady/wywiad/news/strategiczny-plan,845833,3650,9?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Raczej już dzisiaj mnie nie będzie na blogu. Napracowałam się bardzo przy tym bo nie dało się skopiować wywiadu na bloga i musiałam wszystko przepisywać. :/ ale już macie ;) Dobra to do jutra :+)